Skupiłam się. Wokół mnie zaczęło latać mnóstwo białych Rukh. Zmieniłam się w Morgianę. Tam Magoi przepływało najszybciej i najprościej. Moje nogi i ręce zalśniły, a miecz zabłysł.
Działałam bardzo szybko. Jednym cięciem *niechcący* podpaliłam 7 rycerzy.
-Pierwsza fala za nami! - rzuciłam do Lucasa.
-Spoko.
Jemu też szło bardzo dobrze. Wokół niego zbierało się coraz więcej gruzu. Rycerze byli tak tępi, że ustawili się w rządku. Pobiegłam z całą szybkością do ściany jaskini i się od niej odbiłam. Przeleciałam przez środek jakiś 12 kamiennych. Reszta zebrała się wokół Lucasa. Przeciął je jednym zamachem. Nie zmieniając postaci i chcąc iść dalej podeszłam do ściany w której poprzednio pojawiły się drzwi. Ziemia zaczęła się trząść i pojawił się przed nami 30-metrowy olbrzym, który powstał z gruzów. Skupiłam się jeszcze bardziej. Na parę sekund pojawiły się za mną świetliste skrzydła. Działałam ekspresowo. Miecz wręcz się świecił. Odcięłam olbrzymowi obydwie nogi, zanim nawet ryknął. Poczułam przy tym ogromne zmęczenie. No tak. Każdy ma ograniczoną ilość Magoi. Lucas ma o wiele więcej niż ja, bo jest alfą, ale moje Rukh szybko się wyczerpuje. Luke zauważył to i ciął swoim mieczem olbrzymowi głowę. Ten jęknął i zsypał się w kupkę kamieni, które po paru sekundach zniknęły. Zmieniłam się w wilczą postać. Z oczu i z ust leciała mi krew, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Zmyłam ją łapą i schowałam miecz.
<Luke?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz