Dużo się ostatnio wydarzyło... Nastąpiły nieodwracalne zmiany... Kiiyuko wylądowała w Labiryncie... Wiem - wprowadziła chaos i zamieszanie... Wywołała wojnę... Ale i tak musiałam coś zrobić. Luke wywalił ją ordynarnie na pewną śmierć. Gdy tylko się odwrócił - wbiegłam za Kii do Labiryntu. To było strasznie głupie, wiem. Ale Kii mimo swoich czynów zasługiwała na drugą szansę.
- Hej! - zawołałam.
- Co ty tu robisz?! - odparła zdziwiona
- Ratuję ci życie - ucięłam
Szłyśmy dalej w milczeniu. Wiedziałam co nie co o Labiryncie. Jedynym sposobem na zachowanie życia było bezustanne bieganie po korytarzach na ślepo. Ale trzeba było zapamiętać gdzie jest wyjście.
- Chodź za mną - poleciłam jej.
- Ok - nie dyskutowała
Sprawnie wspięłam się po lianach na krawędź ściany. Kiiyuko zrobiła wielkie oczy, ale wdrapała się do mnie bez kłopotu. Słońce nieśmiało chyliło się ku zachodowi. Za nami rozciągała się ciemność. W dole, daleko w tyle zauważyłam jednego z Griever'ów. Chyba nas jeszcze nie wytropił. Kii bardzo się trzęsła. Nie wiem czy z zimna (bo nie powiem - nie było zbyt ciepło) czy ze strachu. Griever na horyzoncie się zbliżał.
- Chodźmy - nakazałam - Ten koleżka za nami nie pogardzi smaczną wilczyną
Pobiegłyśmy sprawnie po wąskiej granicy. Księżyc oświetlał delikatnie miliony stworzeń pod nami.
- Pod. Żadnym. Pozorem. Nie. Wydawaj. Żadnych. Odgłosów - wyszeptałam - Griever'y mają doskonały słuch.
Widziałyśmy stąd cały labirynt. Teraz i mną wstrząsały dreszcze. Było naprawdę zimno.
* * *
Cała noc zeszła nam na uciekaniu. Jeden z potworów prawie zabił Kiiyuko. Na szczęście wreszcie nadszedł jasny, słoneczny dzień. Popędziłyśmy z powrotem. Czekała na nas cala wataha.
<Ktoś kto nie cierpi na brak weny??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz