-Może wrócimy na bardziej znane tereny watahy - zaproponowałam.
-Okej.
Znowu trzeba było przeciskać się przez te zarośla. Luke dwa razy dostał liściem i 1 raz gałęzią. Zdenerwowałam się i wyciągnęłam miecz.
-Ej, ej! Spokojnie! - zawołał.
-Ale że o co ci chodzi? - spytałam i zaczęłam ciąć mieczem wszelkie zielsko. Na ostatnie zbyt mocno naparłam i wywinęłam spektakularnego kozła. Z mordą w trawie zaczęłam się śmiać.
-Co ty tam robisz? - usłyszałam pytanie Władcy Uklei, delikatnie stłumione przez śmiech.
-Kwiatki wącham, nie widać? - odpowiedziałam (jak łatwo się domyślić zanosząc się śmiechem). Wstałam chwiejąc się ze śmiechu i chowając miecz.
-Zachowujesz się, jakbyś była pijana - rzekł Luke.
-Nie jestem pijana. Jestem naćpana trawą.
<Luke? :U>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz