-Wszędzie musisz się wcisnąć - powiedziałem do Ifus.
-No dobra, już idę - rzuciła do mnie i "wycisnęła" się. Dopiero teraz zauważyłem, jak poważną ma ranę na ręce, gdyż postanowiła się póki co nie zmieniać w wilka. Jej krew mieszała się z długimi, czarnymi włosami, a jej zielone oczy skierowane były na zachodzące słońce. Cuttle mnie puściła, a ja się do niej uśmiechnąłem.
-Ifus... co z twoją ręką? - zapytałem, w międzyczasie zmieniając się w człowieka. Nie ważne, czy jako wilk czy człowiek, wiecznie byłem od niej wyższy.
-W sumie.. trochę pobolewa, ale tak to nic - odrzekła spoglądając na ranną do kości rękę.
-No, w ogóle. Rana do kości, ale uważasz, że to nic. Logiczne.
Cutt zaczęła się śmiać.
-Pff.
Urwałem kawałek rękawa bluzki i owinąłem nim ranę Ifus. Ta zamknęła oczy i przygryzła wargę. Widać było, że ją to bolało. Prowizoryczny bandarz w parę minut był cały we krwi. Jej ucho też nie było w zbyt dobrym stanie, ale tam już raczej nic nie poradzę. Spojrzałem na Cutt. Była zajęta męczeniem dżdżownicy. Wziąłem ją na ręce i wrzuciłem do pobliskiego jeziora. Ta wypluła wodę i pociągła mnie za nogę. Ifus patrzyła na nas, próbując nie wybuchnąć ze śmiechu. Nadal w ludzkiej postaci siadła pod drzewem i się z nas śmiała. Teraz zdałem sobie z tego sprawę, że każda wadera jaką znam ma piękne oczy. Moja mama miała je pomarańczowo-żółte, oczy Cutt były mocno zielone, a Ifus miała je zielono-błękitne. Na dodatek czasem jej oczy zmieniały się w fioletowo-czerwone. Boże, Toma.. o czym ty do cholery tak myślisz, gdy Cuttle próbuje cię utopić! Zacząłem ją chlapać, a ona mnie.
<Cuttle? Brak weny, wybacz ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz