-Co to był za badyl? - spytałam słabym głosem.
-Zapomniałem, jak się to nazywa. W każdym bądź razie, ciesz się że została tylko rana.
-Oby się nie okazało, że rozeszło się po całym ciele. Ale mniejsza z tym.. Dzięki. Gdyby nie ten liść pewnie znów bym straciła przytomność - odparłam. Zaskoczyły mnie moje własne słowa.
-Tak. Pierwszy raz słyszę z twoich ust słowa "dziękuję".
-Ciesz się w ogóle, że miałeś okazję - odpowiedziałam i się delikatnie uśmiechnęłam, po czym spytałam :
-Czy jest jakaś możliwość, że zmarły może nasyłać na ciebie potwory?
-Bardzo w to wątpię - odrzekł z dziwną miną.
-Okej. Ulżyło mi.
-A kogo znów rozzłościłaś?
-W sumie.. chyba raczej nikogo.. przez cały czas byłam grzeczna..
-Tak.. jeśli według ciebie straszenie mnie ośmiornicą jest grzeczne..
-To ty pierwszy mnie wepchnąłeś do wody! - broniłam się jak mogłam.
-Mhm...
Ziewnęłam.
-Przestań, bo zaraz mnie zjesz.
-Przykro mi, ale nie gustuję w uklejach i mokrych kurach - odpowiedziałam.
<Lucas?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz