sobota, 9 maja 2015

Od Ifus CD Lucasa

-Nie gwałć mnie. - szepnęłam i kątem oka spojrzałam na basiora. Ten gapił się na mnie zszokowany. - Żartuję.
Wstałam z legowiska i uśmiechnęłam się do niego. Ten westchnął z ulgą. Chwilę posiedziałam obok niego, czekając aż zaśnie, po czym wybrałam się na nocny spacer. Zwłoki uklei nie dawały mi spokoju.
* * *
Na środku plaży leżały martwe ciała dwóch wilków. Nie z naszej watahy. Pierwsze miało krwawą ranę na czubku głowy. Drugie - przebite na wylot. Najprawdopodobniej włócznią. Natychmiast przeszedł mnie dreszcz, gdy usłyszałam szelest. Zza krzaków nie wyszedł nikt. Trochę mnie to zdziwiło, więc się odwróciłam, ale nikogo już tam nie było. Głośne kroki kierowały się w stronę jaskiń Niebieskiej Zorzy.
-Cholera.. - skwitowałam zmieniając się w różowowłosą postać. Bezszelestnie i bardzo szybko pobiegłam za zabójcą. Kierował się w stronę jaskiń Celestii i Iris. W ostatniej chwili udało mi się stworzyć przed wejściami płonącą ścianę. Gdy księżyc wyłonił się zza chmur rozpoznałam napastnika. Przeraziłam się na widok krwi na jego ciele.

Widać było jego niezadowolenie gdy umorzyłam jego plan. Dokładnie lustrował wzrokiem okolicę. Jego oczy zatrzymały się dokładnie metr po mojej lewej. Po chwili zmrużył je i warknął, po czym ruszył do dalszej części watahy. Bezgłośnie podążyłam za nim.
* * *
-Cholerny patyk! - jęknęłam łamiąc pod nogami cieniutki badyl. Zabójca natychmiast się odwrócił. Dostrzegł mnie. Powoli ruszył w moją stronę wyciągając ostatnią broń - katanę.
-I co teraz? W zanadrzu broni brak? - zawołał. Miał rację. Elucidator zostawiłam u Lucasa a mocy nie mogłam użyć. Spaliłabym las skazując na śmierć Niebieską Zorzę. Została mi tylko siła fizyczna.
-Nie potrzebuję broni. W razie czego posłużę się twoją. - odparłam wskazując na katanę. Ten się zaśmiał. Zbliżył się na wystarczającą dla mnie odległość i wyciągnął oręż na odległość do mojej krtani. Zmrużyłam oczy. W moment jednym ruchem wybiłam broń w górę, po czym naskoczyłam na chłopaka i skoczyłam w górę.
-Chyba mam coś twojego! - zawołałam machając mu narzędziem przed oczami. Nie spodziewałam się jego kolejnego ruchu. Zza czarnego pasa wyjął szablę i zrobił nią dość dużą ranę na moim przedramieniu. Syknęłam i stłumiłam wrzask prawie mordując go wzrokiem. Walka nie była wyrównana. On walczył szablą i sztyletem. A ja używałam jego katany, siły rąk oraz nóg. Widocznie się cofał. W końcu wbiłam broń w jego pelerynę. Parę milimetrów od szyi. Tym ruchem przyszpiliłam go do drzewa a ten zaczął wrzeszczeć w przypływie strachu. Zwabił tym członka Niebieskiej Zorzy, którego nie potrafiłam rozpoznać, przez, wręcz oślepiający blask pełni księżyca.
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz