-Powiedziałam wyścig, a nie wspinaczka, ciamciaku! - zawołałam. - więc jednoznacznie zwycięstwo należy do Małej Mi.
-Wcale nie!
-Wcale tak!
-Zwycięstwo należy do mamy Ciamciaka i Małej Mi. - usłyszałam spokojny głos mamy. Ja i Ren zaczęliśmy się śmiać. Tata po chwili do nas dołączył. Ciamciak wszedł na jego kark i zanurzył łeb w gęstym futrze taty. Ja spojrzałam na moje motyle skrzydła. Spróbowałam nimi zamachać. Po chwili wzbiłam się w powietrze, szybując między puszystymi obłokami. Moment później wróciłam na ziemię. Rodzice patrzyli na mnie w lekkim szoku, a ja bez przerwy machała skrzydełkami.
<Ren?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz