Byłam już wszystkim zmęczona. Co prawda przeszywało mnie niezmierne
szczęście, że ktoś pierwszy raz od wielu lat zaakceptował mnie taką jaka
jestem, ale zmęczenie brało górę. Bez skrępowania oparłam się o
ramię... przyjaciela. Od dziś mogłam tak nazywać Roy'a.
- Wiesz Roy... Bardzo fajnie jest mieć kogoś takiego jak przyjaciel.- powiedziałam cicho
<Roy? Brak weny mnie dopadł ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz