niedziela, 17 maja 2015

Od Moon CD Runy

Biegłam za zwierzęciem. Co chwilę spoglądałam za siebie, sprawdzając czy Runa nadąża za mną. Po kilku minutach gryf wylądował na jednym z drzew. Ugięło się ono pod ciężarem ogromnej bestii. W bieg przybrałam ludzką postać i, ciągnąc za sobą zieloną waderę, wpadłam miedzy drzewa. Pisnęła cicho, pewnie z zaskoczenia. Wylądowałam na twardym gruncie, zaś Ru miała o wiele lepsze lądowanie. Choć w sumie lądowaniem bym tego nie nazwała. Po prostu złapałam ją w odpowiednim momencie. Położyłam ją na ziemi, tuż obok siebie. Zadbałam o to, by jaskrawe łaty na jej futrze nie zdradziły położenia nas obu.
- M...- zaczęła
Uciszyłam ją ruchem ręki. Obserwowałam wściekłego drapieżnika. Nadal trzymał się grubej gałęzi i patrzył zdezorientowany na najbliższą okolicę. Przynajmniej na razie nie zorientował się, gdzie "zniknęłam" razem z Runą. W myślach szybko ułożyłam prowizoryczny plan działania i jego ramy czasowe. Oj Moon, oby się udało. Wzięłam do ręki spory kamień.
- Runa, zostaniesz tu. Jeśli coś mi się stanie, masz natychmiast uciekać.- wyszeptałam suchym, nakazującym tonem
Cóż, zawsze lepszy jest jeden trup niż dwa. I nie chciałam mieć na sumieniu kolejnego wilka. Wadera pokiwała potakująco głową. Przynajmniej mogłam być pewna, że nie rzuciłaby się na gryfa. Bo przecież nie byłaby aż tak głupia jak ja, by biec na pewną śmierć. Rzuciłam kamień daleko w bok. Odbił się od któregoś z drzew oddalonych o dobre pięćdziesiąt metrów od kryjówki. Stwór od razu poleciał w tamtą stronę, z okrzykiem furii. Wybiegłam na otwartą przestrzeń i skorzystałam z tego, że pełnia miała być akurat tej nocy. Wykonałam chaotyczny gest rękoma, dzięki któremu woda z pobliskich roślin dosłownie wyszarpała się z nich. Ciecz przywarła mi do rąk, tworząc coś na kształt wodnych biczy. Zacisnęłam dłonie w pięści, a woda zamarzła. Dzięki temu zyskałam dwa lodowe ostrza. W tej samej chwili słuchać się dało świst poruszanych skrzydeł. Przełknęłam głośno ślinę. Dwie pary skrzydeł... Nie jedna, a dwie! Gryf rzucił się na mnie. W akcie desperacji machnęłam prawym ostrzem, które roztrzaskało się na łbie stwora. O dziwo atak poskutkował i zwierzę padło martwe. Pod wpływem jakiejś ogromnej siły upadłam na ziemię. Przeszył mnie ogromny ból. Drugi gryf... Bestia wbiła mi szpony w plecy! Następny napastnik odskoczył szybko na odległość kilku kroków. Wstałam, choć z nieukrywanym trudem.
- Zginiesz.- wycedziłam przez zaciśnięte zęby
Chwiejnym truchtem, jednak z całą pozostałą mi siłą, natarłam na bestię. Z paska przytwierdzonego do uda wyciągnęłam sztylet. Zaczęłam zadawać ciosy, tworząc kolejne rozcięcia na gryfim cielsku. Na nim nie zrobiło to żadnego wrażenia. Zamachnął się i uderzył we mnie masywnym skrzydłem. Odleciałam na kilka metrów i uderzyłam ciałem o ziemię. Rozległ się nieprzyjemny dźwięk łamanych kości. Złamałam lewą rękę, zmniejszając nią siłę uderzenia o grunt. Zacisnęłam usta i spróbowałam wstać- bezskutecznie.
- Runa, uciekaj!- wrzasnęłam ostatkiem sił
Tak miał wyglądać mój koniec? Zabita przez gryfa?
<Runa? Przepraszam, że tyle czekałaś ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz