Biegłam za zwierzęciem. Co chwilę spoglądałam za siebie, sprawdzając czy
Runa nadąża za mną. Po kilku minutach gryf wylądował na jednym z drzew.
Ugięło się ono pod ciężarem ogromnej bestii. W bieg przybrałam ludzką
postać i, ciągnąc za sobą zieloną waderę, wpadłam miedzy drzewa. Pisnęła
cicho, pewnie z zaskoczenia. Wylądowałam na twardym gruncie, zaś Ru
miała o wiele lepsze lądowanie. Choć w sumie lądowaniem bym tego nie
nazwała. Po prostu złapałam ją w odpowiednim momencie. Położyłam ją na
ziemi, tuż obok siebie. Zadbałam o to, by jaskrawe łaty na jej futrze
nie zdradziły położenia nas obu.
- M...- zaczęła
Uciszyłam ją ruchem ręki. Obserwowałam wściekłego drapieżnika. Nadal
trzymał się grubej gałęzi i patrzył zdezorientowany na najbliższą
okolicę. Przynajmniej na razie nie zorientował się, gdzie "zniknęłam"
razem z Runą. W myślach szybko ułożyłam prowizoryczny plan działania i
jego ramy czasowe. Oj Moon, oby się udało. Wzięłam do ręki spory kamień.
- Runa, zostaniesz tu. Jeśli coś mi się stanie, masz natychmiast uciekać.- wyszeptałam suchym, nakazującym tonem
Cóż, zawsze lepszy jest jeden trup niż dwa. I nie chciałam mieć na
sumieniu kolejnego wilka. Wadera pokiwała potakująco głową. Przynajmniej
mogłam być pewna, że nie rzuciłaby się na gryfa. Bo przecież nie byłaby
aż tak głupia jak ja, by biec na pewną śmierć. Rzuciłam kamień daleko w
bok. Odbił się od któregoś z drzew oddalonych o dobre pięćdziesiąt
metrów od kryjówki. Stwór od razu poleciał w tamtą stronę, z okrzykiem
furii. Wybiegłam na otwartą przestrzeń i skorzystałam z tego, że pełnia
miała być akurat tej nocy. Wykonałam chaotyczny gest rękoma, dzięki
któremu woda z pobliskich roślin dosłownie wyszarpała się z nich. Ciecz
przywarła mi do rąk, tworząc coś na kształt wodnych biczy. Zacisnęłam
dłonie w pięści, a woda zamarzła. Dzięki temu zyskałam dwa lodowe
ostrza. W tej samej chwili słuchać się dało świst poruszanych skrzydeł.
Przełknęłam głośno ślinę. Dwie pary skrzydeł... Nie jedna, a dwie! Gryf
rzucił się na mnie. W akcie desperacji machnęłam prawym ostrzem, które
roztrzaskało się na łbie stwora. O dziwo atak poskutkował i zwierzę
padło martwe. Pod wpływem jakiejś ogromnej siły upadłam na ziemię.
Przeszył mnie ogromny ból. Drugi gryf... Bestia wbiła mi szpony w plecy!
Następny napastnik odskoczył szybko na odległość kilku kroków. Wstałam,
choć z nieukrywanym trudem.
- Zginiesz.- wycedziłam przez zaciśnięte zęby
Chwiejnym truchtem, jednak z całą pozostałą mi siłą, natarłam na bestię.
Z paska przytwierdzonego do uda wyciągnęłam sztylet. Zaczęłam zadawać
ciosy, tworząc kolejne rozcięcia na gryfim cielsku. Na nim nie zrobiło
to żadnego wrażenia. Zamachnął się i uderzył we mnie masywnym skrzydłem.
Odleciałam na kilka metrów i uderzyłam ciałem o ziemię. Rozległ się
nieprzyjemny dźwięk łamanych kości. Złamałam lewą rękę, zmniejszając nią
siłę uderzenia o grunt. Zacisnęłam usta i spróbowałam wstać-
bezskutecznie.
- Runa, uciekaj!- wrzasnęłam ostatkiem sił
Tak miał wyglądać mój koniec? Zabita przez gryfa?
<Runa? Przepraszam, że tyle czekałaś ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz