Wadera z apetytem jadła drobne zwierzątko. Nie wiem dlaczego, ale czułam
wobec zielonej jakieś przywiązanie. W końcu przypominała mi kogoś z
dawnej watahy. A poza tym to nie mogłam zostawić jej samej, skoro w
okolicy panoszył się potwór w gryfiej skórze. Uniosłam łeb i wbiłam
wzrok w niebo. Odruchowo zmarszczyłam nos. Od strony północy wiatr
prowadził deszczowe chmury.
- Będzie padać.- pomyślałam na głos
- Co takiego?- zdziwiła się Runa
- No wiesz, krople spadające z nieba. Tak zwany deszcz.
- Wiem co to deszcz.- zaśmiała się- Tylko jak ty to rozpoznajesz?
- Wystarczy określić kierunek wiatru i to, czy na niebie pojawiają się
chmury o szarym kolorze. Proste.- wyszczerzyłam długie kły w uśmiechu- I
wiesz co? Lepiej się stąd wynośmy. Gryf jest blisko.
<Runa? Brakowena tak bardzo ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz