Jedyny dzień wolny zaczął mi się już powoli przykrzyć. Chyba za bardzo
przywykłem do pełnienia wart przez dwadzieścia cztery godziny, cały
czas. Odkąd pojawiła się nowa strażniczka- mogłem zaznać chwili spokoju.
Co nie zmieniało faktu, że przyzwyczajony byłem do wypełniania
obowiązków. Lato zbliżało się nieubłaganie i w bardzo szybkim tempie.
Wielu z członków watahy cieszyło się na samą myśl o gorących dniach,
coraz to nowszych pretekstach do unikania obowiązków i byczenia się nad
wodą. Westchnąłem cicho na samą myśl o upałach. Jako wilk pochodzący z
mroźnych stron, ni jak nie lubiłem przesadnego ciepła. Równie dobrze
zima mogłaby trwać więcej niż kilka krótkich miesięcy. Przejechałem
ostrzem myśliwskiego noża (Odebranego jakiś czas temu jednemu z
kłusowników) po grubej, odłamanej gałęzi. Tak, ja MUSIAŁEM mieć
jakiekolwiek zajęcie. Delikatny zmysł ssłuchu wychwycił cichy szelest.
Błyskawicznie, bardziej z przyzwyczajenia, chwyciłem za dwuręczny miecz,
wstałem i w mgnieniu oka przyparłem "napastnika" do drzewa. Szybko
jednak opuściłem śmiercionośną broń i wypuściłem basiora.
- Przepraszam.- wymruczałem- Kwestia przyzwyczajenia, rozumiesz...
- Spoko.- odparł- Ty jesteś Untame?
- Mhm... A ty zapewne Pearl. Co cię do mnie sprowadza?
<Pearl? Tak, nie potrafię zaczynać opowiadań>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz