środa, 6 maja 2015

Od Moon

Zapięłam nieśmiertelnik Kaza na swojej szyi. Poprawiłam jeszcze "kokardę" ze sznurowadeł traperów. Tydzień w dziczy, z dala od zamieszkanych terenów i spędzanie czasu z watahą- taki był plan na najbliższy czas. Chwyciłam plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami typu jedzenie, namiot, śpiwór i ubrania na zmianę. Opuściłam swoją jaskinię i od razu wpadłam na Młodą.
- Tenebris, uważaj jak chodzisz.- warknęłam
Wysoka blondynka popatrzyła na mnie tymi jasnymi oczami.
- Lucas mówi, że jeszcze pięć minut i wyruszamy.- oznajmiła
- Mhm... Chodź, Paskudo.
Dziewczyna posłusznie poszła za mną. Na całe szczęście mieszkałam blisko południowej granicy, toteż marsz zajął niecałe dwie minuty. Tene jednak sapała jak zmęczony mops. Jak tak dalej pójdzie, to będę musiała nieść jej bagaż. Wszyscy czekali jedynie na dwie duszyczki- mnie i bratanicę mą. Ostatecznie If i Lucas zarządzili wymarsz.
~~*~~
Tak jak przewidziałam- przez całą drogę tachała dwa bagaże. Bo Młoda nie wytrzymała i padłaby po drodze. Teraz spokojnie rozbijałam namiot pośród drzew. Reszta członków "wyprawy" również zajęła się przygotowywaniem sobie schronienia w postaci materiałowego domku.
<Ktoś? Seria "Obóz" otwarta dla wszystkich!>

Ps. Opowiadania z tej serii mają być dostępne do dokończenia przez każdego. ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz