czwartek, 30 kwietnia 2015

Od Moon CD Roya

Kolorowe półkole "objęło władzę" na bezkresnym, błękitnym niebie. Przypomniał mi się Kaz i jego usilne próby pokazania mi piękna świata. Na samą myśl o nim uśmiechnęłam się leciutko, jednak szybko powróciłam do "normalnego" stanu.
- Jest... em... No... Taka tęczowa i... różne kolory ma...- wydukałam
Coś mi nie wyszło powiedzenie czegoś miłego. Ale przynajmniej próbowałam. Basior uśmiechnął się szeroko.
- Jest świetna, co nie?!- wykrzyknął entuzjastycznie
- Tak, bardzo.- mruknęłam
No Moon, przynajmniej udawaj normalną- powtarzałam w myślach- Żebyś już pierwszego dnia nie narobiła sobie wrogów! Westchnęłam cicho, prawie niesłyszalnie. Jednak czuły, wilczy słuch Roy'a mógł wyłapać tenże dźwięk, który zwiastował zażenowanie lub smutek. Na całe szczęście albo nic nie usłyszał, albo po prostu zignorował to. Z satysfakcją wpatrywał się w tęczę, jakby na świecie nie istniało nic innego. Księżyc, w towarzystwie gwiazd, zaczął powoli "pojawiać się" na niebie. Kolor mojego futra jak i odznaczenia powoli zaczęły się zmieniać. Umaszczenie stawało się czarne jak smoła, łaty przybrały dziwne kształty i świeciły błękitem. Również oczy przybrały jasną barwę, ujednolicając swój kolor. Większość nazywała takie zjawisko "Demonem Nocy", dla mnie było to częścią życia.
- M... Moon?- zapytał niepewnie basior
- Wszystko jest ok.- ucięłam jego pytanie w pół zdania
Skinął potakująco głową i zaproponował powrót do skupiska jaskiń. Przyjęłam jego propozycję z lekkim entuzjazmem. No bo przecież lepsze to, niż straszenie wilków swym wyglądem, prawda?
~~*~~
Obudziłam się o świcie. Wyglądałam już "normalnie". Jako, że zajęłam jakąś mikroskopijną jaskinię na uboczu- rano nikogo nie miałam szansy obudzić, przecież mieszkałam sama. Przemieniłam się w człowieka, tak mi było wygodniej. Wzięłam łuk, strzały, miecz i sztylet, czyli wszystko co potrzebne do ćwiczeń. Ruszyłam do "najdzikszego" zakątka lasu, przy okazji urządzając śniadanie z tutejszych owoców. Celem mojej podróży była niewielka polanka niedaleko terenów Niebieskiej Zorzy. Ten skrawek ziemi należał do niezamieszkałych i neutralnych. Na gałęzi rozłożystego dębu wisiała na szybko sklecona kukła z grubych odłamków drzew i krzewów. Jak zawsze zaczęłam od podstawowej rozgrzewki, zaraz potem uderzając w kukłę najróżniejszymi ciosami- od sierpowych, po kopnięcia z półobrotu. Usłyszałam szelest niedaleko, jednak czując znajomą woń- kontynuowałam swoje zajęcie.
<Roy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz