-Taa, ty i szlachta.. te dwa słowa do siebie nie pasują.
-Dzięki.
-Spoko - odrzekłam. Przeciągnęłam zasłony.
-Władca ciemności.
-Mhm - odparłam i wlazłam pod kołdrę. Nogi położyłam na *zbyt* miękkich poduszkach a głowę spuściłam po przeciwnej stronie łóżka. Ale jednak nie wytrzymałam zbyt długo i wstałam, zaplątując się w kołdrę. Przewróciłam się na twarz. Ponownie wstając spojrzałam na Lucasa, który trząsł się w swoim prowizorycznym naleśniku.
-Masz parkinsona czy padaczkę?
-Głupawkę.
Zaśmiałam się i podeszłam do stolika.
-Ej, Lucas..
-Co?
-Wiesz, że mamy tu ekspres do kawy? - powiedziałam zdziwiona do basioro-chłopaka.
-Nie pier*ol!
Zaczęłam przeszukiwać wszystkie półki. Znalazłam tę z kapsułkami do kawy.
-Nie, to nie, to też nie.. JEST! - krzyknęłam. Z odmętów półki wyciągnęłam kapsułkę z kakae..kakałe.. gorącą czekoladą. Basior zmienił się w chłopaka, próbując "obczaić" działanie mechanizmu.
-Zrób miejsce dla PRAWDZIWEJ szlachty - rzekłam odsuwając ręką Lucasa. Otworzyłam pojemniczek na górze ekspresu i włożyłam tam ową kapsułkę. Po chwili pokój wypełnił słodki zapach czekolady. Spojrzałam na Luke'a i się nad nim zlitowałam.
-Trzym. - powiedziałam wręczając mu filiżankę z kakaem.
<Luke? Aż mi w brzuchu zaburczało xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz