Jeszcze raz spojrzałam na wielkiego basiora, któremu miałam dziś
towarzyszyć. To znaczy nie miałam, a mogłam. Wybrałam jego obecność, z
jednego powodu- był najbardziej znośnym ze strażników. A do tego
potrzebował od czasu do czasu kontaktu z kimś takim jak ja. No i do tego
był bratem mojego... Przyjaciela. Przeskoczyłam wysoki głaz, który stał
bezczelnie na mojej drodze. Nagle zastygłam w bezruchu. Powodem tego
była nieznajoma mi woń. Wielkolud nic sobie z tego faktu nie zrobił i po
prostu przebył następną przeszkodę- krzaki. Zaraz potem doszedł mnie
głos. Cienki, najpewniej należący do jakiejś wadery.
- Idiota.- warknęłam cicho
Przeskoczyłam nad gęstymi krzakami, lądując tuż obok Un'a.
- Ty wielka, bezmyślna kupo futra!- wrzasnęłam do niego- Mogłeś natrafić na członka jednej z sąsiednich watah i go spłoszyć!
I dopiero w tejże chwili przypomniałam sobie o obecności jeszcze jednej
osoby. Zwróciłam na nią uwagę i z obojętnym wyrazem pyska powiedziałam:
- Moon.- przedstawiłam się- Ta gruba klucha to Untame. A ty, kim jesteś?
<Amber?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz