Można się domyślić, że droga, którą wybrałam, była zła. Na prawej łapie miałam obfitą ranę po oparzeniu, zaś na lewej było zadrapanie, wywołane wpadnięciem do głębokiej dziury. Szłam powoli. Poczułam wilgoć na nosie. Robiąc zeza, spojrzałam na niego. Chwilę później przeniosłam wzrok na sklepienie jaskini. Kapała z niej woda, a z góry można było usłyszeć głosy radośnie bawiących się wilków. Z lekkim uśmiechem podążyłam na wprost. Jednak milej było się oderwać od myśli, że jest się gdzieś całkowicie samemu, bez możliwości powrotu drogą, którą się tu przybyło. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie bura mgła, w której stał bóg. Oczywiście Janus.
-Twa droga dobiegła końca. Przed tobą ponowny wybór. Tym razem, podążysz nie sama, a z kimś. - dodał po krótkiej przerwie. - Acz z kim.. tego dowiesz się teraz.
Powietrze obok mnie zaczęło drgać. Po chwili wyłonił się z niego wilk.
<Ktoś? Coś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz